Julia Chałupka
Studentka TiR
Przyjeżdżając na Cypr nie miałam pojęcia, że jest on wyspą kotów. Można znaleźć je wszędzie - w restauracji, na ulicy, przy kościele, a nawet na plaży! Myślę, że żyje im się tu dobrze, mają błyszczące futerko, a niektóre są ponad miarę wypasione. Miejscowi dokarmiają je regularnie i często możemy znaleźć je w grupach, wspólnie coś wcinających. Klimat wyspy również im sprzyja - zimy są łagodne, a lata ciepłe i długie. Koty również kręcą się przy wejściu granicznym pomiędzy Cyprem, a strefa okupowana w Nikozji. Dla nich nie ma granic, przecież chodzą one własnymi ścieżkami. Można powiedzieć, że bez dwóch zdań na Cyprze rządzą koty!
Będąc w Nikozji, część miasta która mnie najbardziej zainteresowała to okolica tuż przy granicy oddzielającej Republika Cypryjska od Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Ta część jest nieuznawana przez świat, a cypryjczycy nienawidzą gdy mówi się o niej - strefa turecka cypru i zawsze z grymasem na twarzy - strefa okupowana. Główna ulica Nikozji - Ledra wiedzie do tego miejsca, jednak w chwili obecnej nie miałam możliwości przejścia na drugą stronę, wszystko przez restrykcje związane z koronawirusem. Jednak uliczkami wzdłuż granicy, która ciągnie się przez całą wyspę (180 km) mogłambym spacerować i spacerować. Miejsce wygląda dość upiornie, opuszczone budynki, okna zabite dechami, wojsko pilnuje granicy. Miałam wrażenie jakby czas w tym miejscu się zatrzymał. Z roku na rok obie społeczności próbują razem współpracować, niestety stosunki są bardzo napięte. Lepiej nie poruszać tego tematu z mieszkańcami i nie wypowiadać własnych kategorycznych poglądów.
Cypr urzekł mnie przede wszystkim swoim skalistym wybrzeżem i krystalicznie czystą, turkusową wodą, która wygląda niemalże jak w basenie. Okolica w której mieszkam jest typowo wypoczynkowa, cechuje się pięknymi plażami i formacjami skalnymi. Mam to szczęście, że mieszkam mniej niż 10 minut piechotą od morza. W ciepłe dni prawie codziennie opalam się i pływam, a na tą chwilę gdy panuje zima, spaceruję wzdłuż wybrzeża i podziwiam piękne zimowe zachody słońca. Cypr uznawany jest również za miejsce narodzin bogini Afrodyty. W miejscowości Pafos znajduje się właśnie Skała Afrodyty. Turyści i miejscowi przyjeżdżają tu ze swoją drugą połówką, by opłynąć skałę wokół i tym sposobem zapewnić sobie niekończącą się miłość. Trzeba pamiętać, że musi się to odbyć podczas pełni księżyca!
Coś co uwielbiam, czyli kawa cypryjska! Numer jeden - freddo cappuccino, czyli espresso, lód i kremowa, słodka, mleczna pianka. Kolejne miejsce na mojej liście zajmuje oryginalna, cypryjska kawa. Parzona jest ona w małym dzbanuszku, z długim uchwytem - “mbrikia”. Na filiżankę wody - łyżeczka kawy, cukier, który dodaje się gdy woda jest nadal zimna. Kawe doprowadza się do wrzenia, a gdy pojawi się piana, należy zdjąć garnuszek z grzejnika. Kawa ma oryginalny smak, jest mocna i pije się ją powoli. Ja również kupiłam sobie taki garnuszek i gdy już będę w Polsce napewno będe taką kawę zaparzać.
W chwili obecnej kawa jest wydawana na wynos, nie można usiąść na plaży i się nią delektować… chyba że na nielegalu ;) A jest tak dlatego, ponieważ na wyspie wprowadzono system sms. Czyli gdy chce wyjść z domu jestem zmuszona wysłać wiadomość na specjalny numer, z cyferkami od 1 do 9, każda cyfra przypisana jest innej aktywności, np. wyjście na zakupy, do apteki, czy też wyjście na trening. Po jej wysłaniu dostaje wiadomość zwrotna z pozwoleniem. Limit na osobę to 2 wiadomości dziennie, każda zezwala na 3 godzinne wyjście z domu. Poza tym godzina policyjna od 5 do 21, restauracje tylko na wynos i zakaz spotkań, jeśli nie jest się spokrewnionym. Taki obrót sytuacji mnie nie zadowala, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Czasem spotykam się ze znajomymi “nielegalnie” na kawę nad morzem, lub wysyłam 2 smsy pod rzad, zeby tylko pospacerować dłużej na plaży. Czas pokaze co bedzie dalej, na ta chwile trzeba nauczyć się z tym życ.